środa, 20 maja 2009

O Nairobi slów kilka

Póki tu jeszcze jestem, napisze jak mniej wiecej wyglada Kenia i Nairobi. Mieszkamy w Hostelu Y.M.C.A. Pokój z lazienka, niestety nie ma w niej zaslonki, wiec po kazdym prysznicu cala podloga plywa. Hostel jest prawie w Centrum, zaraz obok Uniwersytetu w Nairobi. Sniadanka daja calkiem niezle, ale niestety dosc monotonne. Poza tym jest kafejka internetowa (jak wspominalem super szybka) i basen, z którego moze w koncu uda mi sie skorzystac.

Miasto

Nairobi wyglada zupelnie inaczej, niz je sobie wyobrazalem. Myslalem, ze to bedzie mnóstwo jakis malych lepianek, moze kilka budyneczków z cegly. Natomiast w centrum znajduje sie calkiem sporo wiezowców, oczywiscie poprzeplatanych malymi domkami czy tez ich ruinami. Same ulice sa dosc czyste i zadbane, jednak wszystko tutaj jest okropnie zniszczone. Odnosi sie wrazenie, ze oni przykladaja wage do czystosci (w naszym hostelu ciagle ktos cos sprzata - pucuja podlogi, czyszcza porecze) natomiast nie bardzo wiedza, co to jest remont. Nawet menu w restauracjach wygladaja jakby pamietaly czasy kolonialne. Po koloniach zostala za to jedna fajna rzecz: WSZYSTKO tutaj jest po angielsku. Nawet nie wiem, jak wyglada ichniejsze pismo, bo sie nigdzie z nim nie spotkalem. Wszystkie gazety sa po angielsku, telewizja po angielsku, szyldy i informacje wywieszone w witrynach równiez. Czyni to ten kraj o wiele przyjazniejszym dla obcokrajowców, niz kraje arabskie, gdzie wszedzie sa tylko te ich szlaczki.

Dzielnica industrialna

Zakupy robilismy w dzielnicy, w której sa prawie same sklepy przemyslowe i budowlane. Tam mozna spotkac prawdziwa mieszkanke narodowosci. Wiele sklepów nalezy do Hindusów, ale pracuja w nich równiez Arabowie i tutejsi. W sklepie z elektryka na tylach byla kapliczka, gdzie co jakis czas Hindus, chyba wlasciciel, przychodzil pomachac sobie jakims kadzidelkiem. Ale kapliczka ta wygladala, jakby miala sluzyc pracownikom wszelkich wyznan.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz