piątek, 4 września 2009

To tylko mina.

Ostatnio była impreza pożegnalna Olki. Przed rozpoczęciem, w namiocie usłyszeliśmy odległy grom. O nie, burza idzie, a tutaj ma być grill, basen ze światełkami i pięknie wystrojony kamp (fotki wkrótce na picasie). „Nie matrw się Ola, to tylko mina wybuchła, albo coś wysadzili. Burzy nie będzie, nie ma się czym przejmować.” Oboje odetchnęliśmy z ulgą, aby po chwili stwierdzić, że Sudan jednak zmienia priorytety.

 

W niedzielę wybraliśmy się na wycieczkę poza Jubę na dwa samochody. Jakieś 60 km od naszego kampu znajduje się stary czołg, który sobie obraliśmy za cel. Niestety po drodze niewiele widać, bo trawa w porze deszczowej sięga znacznie wyżej niż samochody, więc praktycznie cała podróż odbywała się w ‘zielonym tunelu’. Do czołgu dotarliśmy, niestety w drodze powrotnej urwało się koło w jednym samochodów. Było nas w sumie 11, więc nawet mój kochany Land Cruiserek nie pomieści tyle luda. Zostawiliśmy więc część naszej wojskowej eskorty na miejscu (dodam, że oczywiście nie było zasięgu komórkowego, więc musieliśmy podjechać pod Jubę, żey móc inny samochód z odsieczą wysłać). W drodze powrotnej zatrzymała nas uzbrojona gupa żołnierzy. W sumie to mało kto poza miastem nie jest uzbrojony. Pastuchy idą za krowami z kałachami, rolnicy w jednej ręce niosą motykę, w drugiej AK. Człowiek się od razu bezpieczniej czuje.

 

W każdym bądź razie, gdyby nie to, że mieliśmy ze sobą 2 żołnierzy, którzy wytłumaczyli kim jesteśmy i nie wolno nam nic robić, pewnie zakonfiskowanoby nam samochód. Ale po dotychczasowych przeżyciach, już nawet nie czułem strachu, tylko ogromną ciekawość, co się teraz wydarzy. Ta ciekawość towarzyszy mi tutaj ciągle, bo niczego nie można przewidzieć.

Koniec drogi. Zawróć.

Podobno istnieje taka Afryka, jaką pokazują bajki Disney’a, czy National Geographic. Niestety w Sudanie jej nie ma. Juba sprawia wrażnie miejsca, do którego nikt, nigdy nie chciałby przyjechać. Jedyną jej zaletą jest odległość od reszty świata. Mimo to, wszyscy się tutaj pchają z całego świata. Można znaleźć tutaj wszystkie organizacje ONZ, większość organizacji charytatywnych i setki firm, które pracują dla rządu lub w/w organizacji. Dla tych firm z kolei pracują tysiące ludzi, którzy jak Polacy do Niemiec dawno temu, teraz z Kenii do Sudanu przyjeżdżają w poszukiwaniu lepszych zarobków. Z Kenii, Ugandy, Etiopii i kilku innych pobliskich państewek. Jedyna różnica polega na tym, że Kenia jest jakieś 100 razy bardziej rozwiniętym państwem niż Sudan.  

 

No, ale przecież po co się rozwijać, skoro zaraz pewnie wybuchnie kolejna wojna. Już za rok z kawałkiem ma być referendum, które zdecyduje o tym, czy Sudan Południowy ma stać się niepodległym państwem. I tutejsza ludność na pewno opowie się na ‘TAK’. Niestety, to nie będzie najlepszym rozwiązaniem dla Sudanu Północnego, który obecnie czerpie około 90% zysków ze sprzedaży ropy. A w przypadku uzyskania niepodległości, Południe będzie miało prawo wydobywać i sprzedawać ile chce dostawać cały zysk dla siebie.

 

Ostatnio pisali nawet w gazetach, że Sudan Północny kupił od Chińczyków rakiety dalekiego zasięgu. Pozostaje tylko pytanie, w kogo zostaną wycelowane. A my siedzimy na najważniejszym punkcie w promieniu kilkuset kilometrów ;)