poniedziałek, 22 czerwca 2009

Miesiąc

Afryka... Brudne, śmierdzące miejsce, gdzie ludziom pozostało wiele nawyków z czasów plemiennych. Brak zasad, brak warunków higienicznych czy jakichkolwiek znanych Europejczykowi oznak cywilizacji i ukulturowienia. Jest to świat, gdzie trzeba się nauczyć żyć na nowo, zapomnieć o nawykach i przyzwyczajeniach z Europy. To jak uczyć się jeżdżenia na desce na switch'u - niby to samo, a jednak wszystko na odwrót.

Ale z drugiej strony Afryka jest miejscem pełnym możliwości, potencjału. Europa się już ustabilizowała, wszystko tam jest jasne, przejrzyste i ciężko cokolwiek nowego wymyślić. W Afryce, a zwłaszcza w Sudanie Południowym, tworze państwo-podobnym, który jeszcze nawet nie zdobył niepodległości, rządzonym przez armię i byłych generałów, świat jest pełen możliwości. Zasady nie są jasne, prawo niby jest, ale jest otwarte do interpretacji. A pomysłowość Afrykańczyków czasem nie zna granic. Podobnie jak ich wyobraźnia, albo i jej brak.

Brak jasnych przepisów drogowych spowodował, że wytworzyły się pewne znaki i rodzaje umów między kierowcami. Skręcasz? Jak mrugnę raz długimi, to Cię puszczam, jak dwa razy to ani się waż. Na równorzędnych skrzyżowaniach ten ma pierwszeństwo, kto zatrąbi wcześniej/dłużej/głośniej. Uniesienie złączonych wszystkich palców w kształt dzióbka oznacza poczekaj, puść mnie. Na rondach, nie oznacza się migaczem kiedy się zjeżdża, tylko jeszcze przed rondem pokazuje się gdzie pojedzie. Prawo, lewo, albo awaryjne, jeśli jedziesz prosto.

A drogi w niczym nie przypominają polskich. Tu na nielicznych kawałkach asfaltu nie ma linii, pasów. Czasem jedna ulica jest tak szeroka, że można na czwartego wyprzedzać, tylko po to, żeby się za chwilę zwężyła do tego stopnia, że dwa auta się ledwo mijają. Pozostałe drogi są już przyjemnością jazdy samą w sobie. Jedziesz po nich tą stroną, gdzie jest mniej dziur/wypukłości. Pojęcie jazdy pod prąd nie istnieje. Za to policja nie karze.

Mnie za to raz zatrzymali za rozmawianie przez telefon za kółkiem. Pan grzecznie mnie upomniał, że przecież mogłem wypadek spowodować, ale da mi tylko upomnienie. A potem dodał, że przecież mógł mnie wyciągnąć z samochodu, rzucić na ziemię i nakrzyczeć. Ale tego nie zrobił i jeśli potrafię to docenić (appreciate) to chętnie napiłby się sody. Dla świętego spokoju doceniłem go 10 funtami.

A naszymi Land Cruiserami jeździ się wyjątkowo przyjemnie. Zawsze myślałem, że pod każdy krawężnik podjedzie służbowy samochód. Teraz stwierdzam, że służbowy Land Cruiser podjedzie wszędzie. Czasami kilka razy dziennie przejeżdżam przez kałuże długości 20 metrów albo rzeczkę glęboką na 30-40 centymetrów. Pokonuję wertepy, jakich w Polsce nigdzie się nie doświadczy z prędkościami, z jakimi samochód osobowy nie wzjedzie na leśną drogę.

Do tego sprawiłem sobie ostatnio ciekawy wynalazek, którego nigdy w Polsce nie widziałem, a w swojej pomysłowości i prostocie działania jest genialny. Nazywa się Car MP3 i działa jak empetrójka. Z tą różnicą, że muzyka z pendrive'a albo karty SD jest nadawana na ustalonej częstotliwości i odbiera ją radio. Nie przerywa na wybojach, jest zasilane z gniazda i wygląda tak:

Ogólnie to robi się tutaj coraz ciekawiej, ostatnio przyszły od dawna oczekiwane telewizory i basen, który zasadniczo jest troche większą wanną, ale wystarczy na kilka osób. Ktoś tam nawet ostatnio robił zdjęcia, więc jak je dostanę, to gdzieś wrzucę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz