Juba jest prawdopodobnie jednym z najbardziej międzynarodowych miejsc na świecie. Już pomijając Afrykańczyków z okolicznych krajów, biali (bardziej lub mniej) pochodzą dosłownie z całego świata. Ja przez moje 2 miesiące i przez jakieś 10 imprez poznałem ludzi z przynajmniej 20-paru państw.
I większość z nich w Jubie wylądowała po kilku-kilkunastu latach szwendania się po świecie. Po misjach dla NGO, po pracy dla lokalnych armii jako trenerzy, po budowaniu demokracji w krajach powojenych nowożytnego świata.
Tutaj wszyscy mają jakieś problemy, uciekają przed czymś. Tutaj moźna zapomnieć o wszystkim, nie przejmować się losami swojej ojczyzny, nie czytać gazet i nie załamywa się. Sudan leży niemal w środku Afryki, czyli to każdej ojczyzny białego człowieka jest baaardzo daleko.
Ale właśnie taka geneza białego człowieka w Sudanie powoduje, że każdy tutaj jest ciekawostką samą w sobie. Są to ludzie, których spotyka się w Polsce i mówi: ale on ma fajne życie, tyle przeszedł, tyle poznał. W Polsce takich spotyka się raz na 100, tutaj codziennie.
No ale w końcu, każdy tutaj się pyta nowoprzybyłych, za jakie grzechy ich tu przysłali.
w sumie to dopiero wczoraj przypadkiem odkryłam... będę wracać. Siemaszek.
OdpowiedzUsuń