wtorek, 23 czerwca 2009

Malaria

Ostatnimi czasy takim buzzwordem na naszym kampie jest 'malaria'. W tej chwili jestem jedną z dwóch czy trzech osób, które jeszcze jej nie zaznały, a obecnie choruje 5 osób. W szpitalach na dzień dobry zapowiadają, że panuje sezon malaryczny i to normalne w tej porze roku.

Sama malaria nie jest niczym strasznym, przynajmniej w porównaniu z tym, co przechodziła Nel podróżując razem ze Stasiem przez Afrykę. Medycyna poszła do przodu i teraz już się nie leczy chininą (a przynajmniej tutaj, w Polsce nadal jest jedynym dostępnym lekiem, terapia jest bolesna, długa i nieprzyjemna). Mamy do dyspozycji Coartem, Helfan (nawet ciężkie odmiany malarii leczy szybciutko), testy na malarię.

Malaria objawia się trochę jak grypa, co w połączeniu z faktem, że grypę to tu chyba równie cięzko dostać co w Polsce malarię, powoduje, że tę afrykańską chorobę można łatwo u siebie zdiagnozować. Wcześnie wykryta jest łatwiejsza do wyleczenia i łagodniej przechodzi.

Odmian malarii jest kilka, na ogół ludzie chorują na tą lżejszą, którą można samemu wyleczyć Coartemem. Jest też mocniejsza, która praktycznie zawsze kończy się pod kroplówką, a człowiek po wyjściu po nocy ze szpitala wygląda jakby walec po nim przejechał. Zresztą czuje się podobnie.

No cóż, złego licho nie tyka, więc na razie jestem bezpieczny. Nie wszystko co Afrykańskie jest warte spróbowania. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz